Wszystko zaczyna się od kolan

Kamil Gąszowski Kamil Gąszowski

|

Gość Niedzielny

publikacja 20.04.2024 22:48

O towarzyszeniu młodym ludziom w rozeznawaniu powołania mówią ks. Łukasz Skołud MSF i ks. Adam Gaca MSF, odpowiedzialni za referat duszpasterstwa powołań Misjonarzy Świętej Rodziny, mieszczący się w Długopolu Górnym.

Ks. Łukasz Skołud MSF i ks. Adama Gaca MSF należą do zgromadzenia, którego jednym z charyzmatów jest apostolat powołań. Ks. Łukasz Skołud MSF i ks. Adama Gaca MSF należą do zgromadzenia, którego jednym z charyzmatów jest apostolat powołań.
Archiwum prywatne

Kamil Gąszowski: Uczestniczycie w diecezjalnej radzie ds. powołań. Jaki jest sens istnienia takiej rady?

Ks. Łukasz Skołud MSF: Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mówił, żeby spotykać się zawsze, nawet przy gorzkiej herbacie. Przede wszystkim ta rada składa się z ludzi, którzy mają różne powołania – jest katechetka, młodzież, kapłani diecezjalni i zakonni, siostra zakonna. To jest bogactwo, pośród którego możemy się spotkać i porozmawiać, wymienić swoim postrzeganiem świata.

Temat powołań jest taką gorzką herbatą?

Ks. Ł.S.: Może tak być. Ale wartość rady zbudowana jest wokół spotkania. Smak herbaty jest drugorzędny.

Jednym z charyzmatów Waszego zgromadzenia jest apostolstwo powołań. Na czym ono polega?

Ks. Ł.S.: Nasz założyciel Jean Berthier kładł mocny akcent na wychowanie i kształcenie młodych ludzi. Nasz charyzmat jest związany z towarzyszeniem młodym ludziom i pomaganiem im rozeznać, którymi drogami mają iść, ale też modlitwą w intencji powołanych. Patrząc całościowo na nasz charyzmat mamy być misjonarzami, którzy posługują dla rodzin, aby te były jak Święta Rodzina z Nazaretu.

Mówi Ksiądz o towarzyszeniu, które jest ostatnio popularnym słowem, ale wydaje mi się, że często nie rozumiemy, co ono oznacza, ponieważ wyrośliśmy w takim modelu, gdzie raczej ktoś mi powie, jak mam żyć. Co dla Was oznacza towarzyszenie?

Ks. Ł.S.: Towarzyszenie jest trochę w opozycji do takiego modelu nauczania ex cathedra, którego nie chcę deprymować, natomiast brakuje w nim elementu słuchania, bycia z drugą osobą. Istotne jest założenie, że wszyscy możemy się od siebie czegoś nauczyć. Ewangelia jest niezmienna, ale nauka Chrystusa musi funkcjonować w konkretnej rzeczywistości, która się zmienia i to coraz szybciej. Więc towarzyszenie jest dawaniem oparcia, ale z położeniem nacisku na słuchanie. Młodzi ludzie chcą być wysłuchani. Nie chcą być pouczani i moralizowani, ale chcą, żeby ktoś usłyszał o ich problemach. 

Ks. Adam Gaca MSF: Nasz dom w Długopolu Górnym, będący siedzibą referatu powołaniowego naszego zgromadzenia, właśnie się w to wpisuje. Mamy tutaj dla młodych czas i towarzyszenie jest tu bardzo konkretne. Przyjechał do nas teraz chłopak 21-letni, który chciał pobyć z nami, porozmawiać, rozeznać swoje powołanie.
Kiedy dzwonią do nas młodzi ludzie, często pada pytanie: „Na ile mogę przyjechać?”. Przyjeżdżaj na ile chcesz. Oprócz zorganizowanych rekolekcji nasz dom jest stale otwarty. Dzwonił do nas chłopak z Warszawy i pytał, kiedy może przyjechać. Usłyszał, że kiedy chce. Upewnił się jeszcze, czy to może być tego samego dnia, po czym wsiadł w pociąg i do nas przyjechał. Okazało się, że bardzo potrzebował tego czasu. Wysyłamy nieustannie komunikat młodym, że jesteśmy do ich dyspozycji.

Towarzyszenie wymaga indywidualnej relacji?

Ks. Ł.S.: Mamy masę kontaktów do młodych z pracy w parafii czy organizacji różnych rekolekcji i wyjazdów, ale nie wystarczy dzisiaj puścić informację czy opublikować post na Facebooku. Co najwyżej reakcją będzie kolejny lajk, który nie wiadomo, co oznacza. Trzeba dotrzeć do konkretnego człowieka, zagadnąć go po imieniu. Dzisiaj młodzi są zalewani milionami wiadomości i postów, dlatego tak ważna jest osobista relacja.

Ks. A.G.: Tak naprawdę, ile by się nie przeprowadziło rozmów, wyjazdów, wszystko dokonuje się na modlitwie. Rozeznanie jest kwestią między danym człowiekiem a Panem Bogiem, to jest coś bardzo intymnego. Dlatego nasza praca nie polega na tym, aby zaprojektować fajne ulotki albo zorganizować kolejny wyjazd czy rekolekcje, ale żeby się modlić i stwarzać okazję do modlitwy. Większość pracy duchowej dotyczącej rozeznawania musi dokonywać się na modlitwie. Nasz dom może temu sprzyjać.

W trakcie ostatnich rekolekcji diecezjalnych ks. Robert Skrzypczak dzielił się swoim doświadczeniem, gdy rozeznając swoje powołanie, ktoś pomógł mu zrozumieć, że jego pierwszym powołaniem jest bycie chrześcijaninem. Czy działalność powołaniowa nie jest za bardzo skoncentrowana na przyporządkowaniu do konkretnych zadań? Będziesz księdzem, siostrą zakonną, mężem czy żoną?

Ks. Ł.S.: Ksiądz Robert odkrywał swoje powołanie dekady temu. Dzisiaj trzeba się cofnąć i najpierw odkryć, że jestem przede wszystkim człowiekiem pośród innych ludzi. Nie jestem sam jeden i nie wszystko kręci się wokół mnie. Nasz założyciel mówił, że najpierw musimy być ludźmi dla ludzi.

Ks. A.G.: To jest coś, co nazywamy świętorodzinnością. Czyli otwartość, gościnność, tworzenie rodziny z każdym, z kim się spotykamy.

Ks. Ł.S.: Dzisiaj widzimy taką przeszkodę w wielu rodzinach, że wszystko mają zrobić ojciec i matka. Dzieci są często królewiczami, których należy obsłużyć. Dlatego w naszym domu nie ma nikogo, kto by nam służył. Sami gotujemy i sprzątamy. Ostatnio jeden chłopak zaproponował, żebyśmy zjedli tortillę. Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy składniki i wszyscy siedzieliśmy i ją przygotowywaliśmy. Któryś z chłopaków powiedział, że nie wie, do którego momentu obierać cebulę, to znaczy, co jest jeszcze skorupką. Pierwszy raz w życiu to robił.
Tutaj młodzi odkrywają, że ten dom jest miejscem, w którym się pracuje, modli, śmieje, rozmawia. Wpierw trzeba odkryć, że się jest człowiekiem, potem chrześcijaninem, a na końcu rozeznać, do czego Bóg mnie powołuje.

Ks. A.G.: Dla mnie osobiście powołanie każdego człowieka jest jedno. Wszyscy jesteśmy powołani do miłości, czyli dla Chrystusa, ale różnymi drogami. Koncentrowanie się na wyborze powołania nakłada na człowieka jakąś presję. Jeśli odkryję, że jestem zaproszony do tego, żeby kochać, to potem wystarczy odnaleźć sposób kogo i jak kochać.

Czy według Was rzeczywiście istnieje kryzys powołań?

Ks. Ł.S.: Chyba nie do końca, bo Pan Bóg powołuje zawsze. Może być kryzys wydobycia złóż złota, bo się wyczerpały, ale złoża powołań są wciąż obfite. Problem leży gdzie indziej – jest kryzys odpowiedzi na powołanie, czyli kryzys poświęcenia, ofiarowania swojego życia. Jeśli chłopak jest od dziecka uczony, że w domu jest królewiczem, wszyscy mu służą na pstryknięcie palcami, to trudno mu będzie w wieku 20 lat przyjąć, że będzie musiał służyć. A to znaczy, że będzie musiał wstawać o 6.00 rano, modlić się za siebie i za innych brewiarzem, potem pójdzie do pracy, za którą nikt mu nie podziękuje.
Ostatnio zapytał nas jeden chłopak, czy jak przyjedzie swoim samochodem to, czy będzie go mógł zachować na zawsze. W ogóle nie przyjedziesz swoim samochodem, jeśli chcesz u nas rozpocząć formację. Albo ktoś pytał, czy może nosić biżuterię, bo ma sygnet i nie wie, czy mu zostanie zabrany. Oni chcą wejść w życie na swoich warunkach. Nie mieści im się w głowie, że można nie mieć niczego i być szczęśliwym. To jest bolesna analiza współczesnej młodzieży. Więcej, to jest analiza współczesnej rodziny. Dlatego jest szalenie ważne, żeby rodzice wychowywali dzieci do ofiarności, służby, do miłości.

Ks. A.G.: Staramy się tutaj tworzyć taki mikroklimat, w którym można tego posmakować. Nie ma u nas zasięgu, więc są skazani na detoks cyfrowy. Większość to przyjmuje i potrafią z tym żyć kilka dni, potrafią się z tego cieszyć. Żyjemy w skromnych warunkach, niektórzy patrzą na nas z politowaniem, ale młodzi, którzy do nas przyjeżdżają widzą, że tak żyjąc, można być szczęśliwym i chcą wracać.

Chciałbym stanąć w obronie dzisiejszej młodzieży. Mówi się rzeczywiście, że nie ma kryzysu powołań, jest tylko kryzys powołanych. Wydaje mi się to niesprawiedliwym osądem wobec młodych. W pewnym sensie są niewinni, żyją w świecie, który został zbudowany przez starsze pokolenia. Innego świata nie znają…

Ks. Ł.S.: Od razu bym dodał, że łącznie z tym, że widzą Kościół taki, jaki on jest. Kościół nigdy nie był święty, ale dziś wiele rzeczy zostaje wyciąganych na światło dzienne. Bardzo dobrze, że to się dzieje. Jednak, kiedy młody człowiek patrzy na Kościół i księży jedynie z perspektywy internetu albo jakiegoś spotkania, w którym uczestniczy anonimowo, to on nie pójdzie tą drogą. Po co mu do takiego bagna wchodzić. Afera goni aferę – tak Kościół jest dziś przedstawiany. Niestety jest część księży, którzy zgorszyli swoją postawą i zachowaniem. Może na Sądzie Ostatecznym dowiemy się, że wielu nie zostało kapłanami tylko dlatego, że ktoś ich zgorszył.

Jak Wy towarzyszycie młodym w rozeznawaniu powołania?

Ks. A.G.: Staramy się, żeby czas, który z nami spędzają, był cały zanurzony w Panu Bogu, ale też ciekawie opakowany. Chodzi o to, żeby rozwijali się w trzech płaszczyznach: duchowej, psychicznej i fizycznej. Wiele aktywności łączymy ze sportem. Te tereny są rewelacyjne do wędrówki po górach. Ksiądz Łukasz jest instruktorem narciarstwa, w zeszłym roku zaczęliśmy uprawiać narciarstwo skitourowe.

Ks. Ł.S.: Ksiądz Adam z żołnierzami chodzą nocami po górach. Śpią pod Śnieżnikiem w jamach śnieżnych, morsują…

Ks. A.G.: Ten element fizyczny, także współzawodnictwa, jest ważny, szczególnie dla chłopaków. Druga rzecz to rozwój psychiczny. Często naszym wyjazdom towarzyszą warsztaty. Zapraszamy na nie specjalistów. Odbyły się warsztaty o uzależnieniach od smartfonów albo dotyczące budowaniu pozytywnych nawyków. Na końcu jest ten element duchowy. Nie oszczędzamy ich, jeśli chodzi o modlitwę.

Okazuje się dzisiaj, że stare metody duszpasterskie już nie działają. Czy wypracowanych nowych wymaga odwagi?

Ks. Ł.S.: Myślę, że w tym kryzysie, w tych pustych seminariach, musimy przypominać sobie słowa apostołów: „Panie, do kogo pójdziemy?”. Czy mamy pójść do menadżerów firm, którzy nam powiedzą, jak zarządzać? Chyba trochę zapomnieliśmy, że wszystko zaczyna się od kolan. Przyzwyczailiśmy się do masowego duszpasterstwa, w którym trzeba posługiwać, bo się tłum zgromadził. Zapomnieliśmy o takim klęczeniu poza tłumem. Kiedy tutaj przyszliśmy dwa lata temu, od razu powiedzieliśmy jasno, że nie jesteśmy po to, żeby budować kolejne ośrodki – wystarczy tylko przeciąć wstęgę i czekać na powołania.
Przypominamy sobie słowa apostołów, dlatego klękamy przed Jezusem. Wielokrotnie w ciągu dnia przerywamy pracę i idziemy do Niego. To jest taką błogosławioną bezradnością, żeby rzeczywiście wrócić do Jezusa. Jeśli mamy wymyślić jakieś nowe metody, to tylko wtedy, kiedy Jezus powie: „Zarzućcie sieć po prawej stronie”.

Czyli ta odwaga musi się brać z relacji z Chrystusem? Opieraniu się na Nim, a nie na swoich pomysłach?

Ks. Ł.S.: Apostołowie byli załamani po nieudanym połowie ryb. I my mamy klęczeć załamani. To nie działa tak, że jak na pół roku klękniemy wszyscy, to za kolejne pół roku będziemy mieli pełne seminaria. Trzeba zaufać. Może efekty będą dopiero za 50 lat i nie będziemy ich oglądać.

Ks. A.G.: Żeby jednak nie powstał taki obraz, że zostawiamy wszystko i tylko klęczymy. Zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w tym świecie, a przede wszystkim żyją w nim młodzi ludzie. Trzeba prowadzić dialog ze światem, rozumieć jego język, operować jego narzędziami. Mądrość polega na tym, żeby ze skarbca wyciągać rzeczy stare i nowe. „Starą rzeczą”, najskuteczniejszą jest modlitwa. Tego nigdy za wiele. Jednak dla młodych to jest ważne, że nie jesteśmy odklejeni, nie jesteśmy boomerami. Posługujemy się nowymi technologiami. W ostatnim czasie czasopismo, które wydajemy mieliśmy wydrukować w tysiącu egzemplarzy. Skończyło się na 21 tysiącach, bo takie było zainteresowanie. Umieściliśmy w nim grafiki wygenerowane przez sztuczną inteligencję. Trzeba iść z duchem czasu, jednocześnie uważając, żeby się nie zagubić.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?