Na jednym wózku

Gość Świdnicki 16/2024

publikacja 18.04.2024 00:00

– Przebaczenie jest przejęciem inicjatywy – mówi ks. Krzysztof Augustyn.

Kapłan jest prezbiterem diecezji świdnickiej, studentem psychologii na KUL, autorem książek „Owocna spowiedź” i „Przebaczenie przynosi uwolnienie”. Kapłan jest prezbiterem diecezji świdnickiej, studentem psychologii na KUL, autorem książek „Owocna spowiedź” i „Przebaczenie przynosi uwolnienie”.
Kamil Gąszowski /Foto Gość

Kamil Gąszowski: Dlaczego warto przebaczać?

ks. Krzysztof Augustyn: Ponieważ ostateczny bilans zysków i strat jest jak najbardziej na plus. Przebaczając, pozbywamy się ze swojego życia ogromnego ciężaru, który jest niepotrzebny. Ludzie przez lata dźwigają balast, jakim jest nieprzebaczenie, a który przeszkadza w każdej sferze życia. Dziwią się, dlaczego w ich życiu jest tyle złości, gniewu, cierpienia, frustracji, narzekania. Jednocześnie trzymają w sobie urazy i nie chcą tego puścić. Jeśli przebaczę, mam szansę się z tym pożegnać, domknąć ten element życia związany z krzywdą. Więc warto przebaczać, żeby w życiu było lżej.

Przebaczam dla siebie?

Przebaczenie jest potrzebne mnie, więc kiedy przebaczam, wyświadczam sobie samemu przysługę. Tłumaczę w książce, że przebaczenie dokonuje się we mnie i ten, kto skrzywdził, może nawet nie wiedzieć o tym, że mu przebaczyłem. Warto przebaczyć, żeby przestać się męczyć, rozpamiętywać krzywdę i koncentrować wokół niej swoje życie. Przebaczenie pozwala zapoczątkować proces wyzwolenia się z poczucia krzywdy.

Pierwszym krokiem przebaczenia jest zauważenie krzywdy. Na czym ono polega?

Uznanie krzywdy jest jednym z czterech kroków, które opisuję w książce. Można się na nim zatrzymać i wtedy grozi nam wejście w rolę ofiary – kolekcjonuję krzywdy, przyglądam się im i przylepiam sobie etykietę ofiary. Niczego dobrego to nie przyniesie, ponieważ taka postawa odbiera nam podmiotowość i sprawczość działania. Przebaczenie jest przejęciem inicjatywy. Wtedy mogę pójść dalej. Wpierw uznaję krzywdę, a potem życzę dobrze tej osobie, nie chcę odpłacić złem za zło i rezygnuję z utrzymywania kontroli nad krzywdzicielem. Taki akt woli nazywam przebaczeniem.

Przebaczenie jest trudne już w pierwszym kroku, ponieważ uznanie krzywdy może nas demaskować. Muszę się przyznać sam przed sobą, że skrzywdziło mnie coś, co mogło być tylko drobnostką.

Może tak być, że ktoś przeżywa krzywdę, ale ma w sobie lęk, żeby się z tym skonfrontować, bo to by oznaczało, że jest słaby i podatny na zranienie, tymczasem w swoich oczach wydaje się nie do zdarcia. Uznanie krzywdy jest równoznaczne z przyznaniem się, że jestem kruchy.

Czy można od kogoś wymagać przebaczenia? Choćby w przypadku, gdy jestem krzywdzicielem i proszę o przebaczenie?

Nie, bo przebaczenie jest darem. Jest aktem wolności. Osoba może przebaczyć, ale wcale nie musi tego robić. Jesteśmy do tego zaproszeni. W książce namawiam do przebaczenia, ale krzywdziciel, nawet skruszony, nie ma prawa wymagać ani oczekiwać takiej postawy.

Gdzie sięgać po pomoc, kiedy widzę, że nie potrafię przebaczyć?

Wpierw zapytałbym, co to według ciebie znaczy przebaczyć. Ludzie często przebaczyli swoim krzywdzicielom, ale wciąż doświadczają trudnych emocji, jak złość, lęk, frustracja, a nawet nienawiść. Jeżeli krzywda była znaczna i pochodziła od ważnej dla mnie osoby, te emocje mogą utrzymywać się przez długi czas i może się wydawać, że nie przebaczyliśmy. Natomiast przebaczenie nie jest związane z emocjami, tylko z naszą wolą. Jeżeli jest we mnie wola, która jest wciąż podtrzymywana, że tej osobie dobrze życzę i nie chcę odpłacać złem za zło, to znaczy, że przebaczyłem. W nasze człowieczeństwo, a także w proces zdrowienia są wpisane trudne emocje, myśli, a nawet sny, lecz jeśli akt przebaczania będzie podtrzymywany, to ich natężenie będzie malało.

Nie wystarczy tylko podjąć decyzji o przebaczeniu, ale również trzeba ją podtrzymywać? Wydaje się to bardzo trudne.

Jest to trudne, czasami może być nawet heroiczne, kiedy istnieje ryzyko, że ta osoba znów mnie skrzywdzi. Istnieje wtedy pokusa, żeby tę minioną krzywdę wypomnieć, rzucić nią w twarz. Według mnie, oznacza to jednak, że nie przebaczyłem. Jeżeli przebaczyłem, to tej krzywdy już nie wypomnę. Nie znaczy jednak to, że zapomniałem albo udaję, że jej nie było. Tak samo robi Pan Bóg. On nigdy nie rzuca nam w twarz naszymi grzechami, kiedy po raz kolejny od 10 lat wracamy z nimi do konfesjonału. On zawsze nam przebacza, kiedy przychodzimy do Niego ze skruchą i jest nam po prostu życzliwy.

Możemy traktować sakrament pokuty i pojednania jako rodzaj sądu, gdzie nasza relacja z Bogiem przypomina bardziej relację petent–urzędnik. W relacji z Bogiem chodzi chyba o coś innego?

Jestem przekonany, że przyjacielska, głęboka, serdeczna więź z Bogiem jest bardzo pomocna, żeby przebaczać innym i żyć tym przebaczeniem. Wynika to z doświadczenia, że Ktoś mi przebacza, a ja nie chcę niszczyć relacji z Kimś, kogo kocham, kto daje mi tylko dobro. Jeżeli mam doświadczenie, że Bóg mi przebacza i robi to za darmo, to nie da się praktykować innej postawy na co dzień. Przyjmując od Boga hojny dar przebaczenia i przeżywając go w sobie, łatwiej szafować nim względem swoich najbliższych.

Zachęca Ksiądz do tego, aby nie bać się wobec Boga wyrażać emocji i trudnych myśli. Czy taka postawa może być etapem w procesie zaprzyjaźniania się z Nim?

Pismo Święte jest pełne przykładów ludzi, którzy wyrzucali Bogu swoje żale, którzy targowali się z Bogiem, mieli do Niego pretensje. Jonasz mówi, że śmiertelnie się gniewa na Boga. Księga Lamentacji czy Księga Psalmów pokazują, że relacja z Bogiem opiera się na prawdzie. Jeżeli coś przeżywam i tak czuję, to mogę o tym powiedzieć Bogu. I On to przyjmie. Żywa i prawdziwa relacja domaga się tego, żeby mówić o swoich uczuciach. Warto przed Bogiem wyrzucić swoje żale, bo – po pierwsze – ulży nam, a po drugie – ta relacja będzie miała szansę się oczyścić i stać się bardziej autentyczną. Myślę, że to jest doświadczenie, które rodzi w końcu bezradność. A kiedy człowiek staje z pustymi rękami przed Bogiem, to jest gotowy przyjąć darmową miłość Boga. Poza tym doświadczenie skrzywdzenia jest ogromną szansą wejścia na nowy poziom przeżywania swojej relacji z Chrystusem. Jesteśmy zaproszeni, żeby pójść za całym Chrystusem. Lubimy za Nim chodzić, gdy jest chwalebny, zwycięski, radosny, czyniący cuda. Mało kto chce iść za Chrystusem cierpiącym. Tymczasem doświadczenie krzywdy jest zaproszeniem, żeby zjednoczyć się z Nim, który też został skrzywdzony, i to niewinnie. To jest okazja do odkrycia bliskości i więzi z Nim – dzielę z Nim ten sam los, jedziemy na tym samym wózku. Jest Ktoś, kto mnie rozumie.

W książce pisze Ksiądz, że są sytuacje, w których warto o pomoc poprosić na przykład psychologa.

Jeśli ktoś doświadczył przemocy w jakiejkolwiek formie – czy to fizycznej, psychicznej, duchowej czy seksualnej – to jest prawdopodobne, że głęboko cierpi i sam sobie z tym cierpieniem nie poradzi. W takim przypadku skorzystanie z profesjonalnej pomocy, na przykład psychoterapii, jest bardzo wskazane.

Czy istnieje w psychologii pojęcie przebaczenia poza kontekstem wiary?

Tak, jest nawet taki nurt badań, który nazywa się psychologią pozytywną. W opozycji do tego, że przez wiele lat koncentrowano się w psychologii na zaburzeniach, ten nurt bada pozytywne zjawiska w życiu psychicznym. Między innymi zjawisko przebaczenia, które jest zwykle związane z dobrostanem człowieka. Przebaczając, osoba cieszy się na przykład lepszym nastrojem i większym zadowoleniem z życia. Różne wskaźniki pozytywnego funkcjonowania są u niej wyższe niż w przypadku ludzi, którzy nie przebaczają.

Wymienia Ksiądz konkretne narzędzia pomocne w procesie przebaczenia. Jedno z nich jest tym ciekawsze, że podaje je ksiądz katolicki. Jak dzieła kultury mogą pomóc?

Może być tak, że chcemy przebaczyć, ale nie potrafimy. Czujemy jakby serce było skamieniałe. Dlatego też dzieła kultury, które w swojej naturze mają wymiar piękna i wrażliwości, wywołują w nas pewne odczucia. Moje doświadczenie jest takie, że obcowanie z pięknem dzieł kultury w jakiejkolwiek formie może pomóc, bo to uderza w czułe struny naszego człowieczeństwa. Może zburzyć mur, który nas oddziela od decyzji o przebaczeniu.

Chodzi o przeżycie katharsis?

Myślę, że tak. To jest znowu dotknięcie własnej kruchości, natury człowieczeństwa, co pozwala zobaczyć kruchość krzywdziciela i spojrzeć na niego empatycznie.

Zachęca Ksiądz, żeby na co dzień praktykować natychmiastowe przebaczanie. Czy przebaczanie może wejść krew?

Namawiam, żeby przebaczyć natychmiast, szczególnie w naszych codziennych środowiskach, w rodzinach, wspólnotach, miejscach pracy. Bo tam, gdzie są ludzie, tam pojawiają się krzywdy. One najczęściej nie wynikają ze złej woli, tylko z tego, że się różnimy, mamy inne cele, wartości, priorytety czy potrzeby. Kiedy doświadczamy drobnych krzywd, nie ma sensu ich przy sobie nosić i ich rozpamiętywać. Natychmiastowe przebaczenie pozwala przejść nad tym do porządku dziennego. Każdy z nas jest w jakimś stopniu skrzywdzonym, ale też krzywdzicielem. Jeśli uświadomię sobie, że też krzywdzę ludzi, zdam sobie sprawę, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Być może rzeczywiście mniej krzywdzę dlatego, że miały na to wpływ wydarzenia w moim życiu, dostałem więcej miłości, miałem wspierających ludzi wokół siebie. Ktoś inny mógł nie mieć takiego szczęścia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.